Chyba od jakiegoś czasu obserwujemy powstanie gatunku horroru blockbusterowego. Nie ma to nic wspólnego z przerażaniem widza. Są tylko nadęte strzały, bity sugerujące, że powinniśmy się przerazić ponieważ one nas do tego mają zmusić. Rozwinięcie postaci jest ciekawe, ale to tyle. Czuć lekko klimat który udzielił mi się jeszcze ze Stranger Things i to właśnie Finn Wolfhard idealnie ją wskrzesza, ratując film. Nigdzie temu filmowi do Obecności 1 czy 2, czy Egzorcysty. Podrzedny horrorek dla 10 latków, a szkoda zaczynało się na prawde ciekawie. Biedny King.