z cyklu my brain hurts, spory zawód, kołczerskie ogólniki, których słuchanie boli, wierci w mózgu dziury - mówi się tylko o tym, że zrobiło się słusznie i radzi, radzi, radzi..
choć odnoszę wrażenie, że jest tu coś więcej, w sensie jakaś niewidzialna nić łącząca sheelę i jej mistrza, o tę jednak nić widmo nawet się nie tyka, nie zahacza, nie zaczepia, ledwo się ją muśnie i ucieka, a szkoda..
reszta tonie we frazesach, ogólnikach i sloganach, pustych słowach bez znaczenia, modnych hasłach nowej ery, głupio-mądrych, bełkotliwych, hipisiarskich i piskliwych
ps.
reasumując: czego nauczyła mnie sheela czego nie nauczyła mnie ośmiornica, a nauczyła najnowsza przedpośmiertna autobiografia woody'ego allena? niczego!