A Ty nie zasługujesz na to aby się wypowiadać o tym filmie. Jak już skończyliśmy z zasługami to idź z foremkom i zbuduj mi babkę z piasku w innej piaskownicy.
Trudno polemizować z takimi opiniami, bo poza odrzuceniem dzieła nie przedstawia się żadnych argumentów. Taki sposób oceniania jest najprostrzy. "Oglądanie tego filmu to straszliwa męka" i tyle. Mimo, że widziałem ten film wiele lat temu w dalszym ciągu w jakiś sposób tkwi we mnie. Pozytywnie tkwi. Oceniam go bardzo wysoko, choć zdaję sobie sprawę, cóż może być ciekawego w filmie, po pierwsze węgierskim, po drugie czarno-białym, po trzecie strasznie długim, po czwarte dziejącym się w upadającym PGRze, po piąte kadrowanym jakby niechlujnie, po szóste ze "strasznymi dłużyznami"? A jest wiele ciekawego. Otóż jak przypominam sobie ten film i patrzę na obecną Polskę to coraz bardziej go doceniam za wyjątkową przenikliwość. Nikt do tej pory nie pokazał tak dogłębnie psychiki postkomunistycznej i wręcz niemożności odrzucenia jej. Nawet przez osoby, które komunizm znają z opowieści rodziny lub filmów typu Bareja. Wymaga to nadludzkiego wysiłku. I bohaterowie fimu Tarra ten wysiłek podejmują za co im chwała. Ale czy nam chwała za kraj postkolonialny w jakim żyjemy? Czy dostrzegamy wokoło siebie i w sobie ten PGR?