Lennox by pokonał Furego czy Joshue z czasów końca lat 90. Było blisko jego walk z Bowe, Foremanem czy Wladymirem Klitschko ale nie wyszło i uważam że tych mistrzów by pokonał przed czasem.

Furego czy Joshue zmiótłby z powierzchni ziemi. Moim zdaniem Lenox był ostatnim wielkim mistrzem, od ery Kliczki waga ciężka nie jest już taka jak kiedyś. Kliczko przez cała karierę nie miał zbyt wymagających przeciwników. "Król Cyganów" jest dobry, ale daleko mu do tych wielkich

Dekada kiedy Klitschko dominował to była najgorsza dekada w historii wagi ciężkiej nawet gorsza od tej z lat 80 bo wtedy dominował Tyson ale inni nie byli aż tacy słabi jak za czasów braci z Ukrainy.

Zgadzam się, Kliczko miał tego pecha że urodził się i dominował w najsłabszych latach w historii boku, choć z roku na rok jest coraz gorzej. Lenox Vs Kliczko to była jedyna godna zapamiętania i prawdziwie wymagająca walka w jego karierze.
Tysona zawsze lubiłem za jego szczerość, gdy już spadł na dno, i był cieniem dawnego siebie, przynajmniej otwarcie mówił że już ma gdzieś boks i robi to tylko dla kasy. Nie jak np adamek i jego milionowy powrót, albo ostatni mega żałosna walka George Foreman, istna parodia.

Foreman po zakończeniu kariery był szczery i powiedział że wrócił do boksu dla kasy i że już chciał zakończyć karierę przed walka z Briggsem ale dali mu duże miliony i liczył ze jak pokona Briggsa to dostanie walkę z Lennoxem i nie dostał bo go oszukali

A co powiesz o ostatnim powrocie Evandera Holyfielda ?.
Ogólnie to w ogóle się nie dziwię że, wielkie byłe gwiazdy powracają na ring, taką kasę co dostają za jedną walkę, to przez pół kariery albo i więcej nie zarobili. To jest zrozumiałem, ale zarazem bardzo smutne

Osti powrót to dramat wolę oglądać stare walki Holego do walki z Ruizem